środa



1. Zacznijmy od początku - jaka jestem naprawdę...

Myśl o ulepszeniu samej siebie narastała we mnie już od dawna. Ona wręcz nabrzmiewała...
Zawsze uważałam się za nie za ładną, nie za brzydką, nie za grubą, nie z szczupłą, ot zwyczajną.....
Patrząc na siebie czuję jednak wciąż jakiś niedosyt w swoim wyglądzie, tkwią we mnie jakieś pokłady niespełnionej kobiecości, które co pewien czas biorą górę nad wrodzonym lenistwem- wtedy zabieram się za siebie. Zawsze jest to od 1-go danego miesiąca lub np.od poniedziałku... (jakby inne daty i dni z góry przewidywały niepowodzenie).
Wpierw zabieram się za dietę. Ale to cholerne "jo-jo" znów niweczy cały wysiłek. Idę do fryzjera- ale to nie jest ta idealna fryzura, o której marzyłam. Skaczę i biegam do utraty tchu, a potem na pocieszenie zjadam obfitą kolację- bo przecież jedna kolacja niczego nie zmieni...
Ogólnie tak mijają mi kolejne wiosny, lata, jesienie i zimy, a ja nie widzę efektów swoich starań. Oczywiście w tą lepsza stronę, bo niestety czas, który biegnie znaczy moją twarz kolejnymi zmarszczkami, a ciało kilogramami.
Chyba muszę się z tym pogodzić... Trudno. Starzeję się. Nic na to nie poradzę...
Zawsze lubiłam się przeglądać w lustrze, kompletować stroje, patrzeć na swoje odbicie... Ale od pewnego czasu zaczęłam lustra omijać. Ta twarz z opadającymi wiecznie powiekami i zmęczonymi, podkrążonymi oczami, wiotką skórą, pełna przebarwień i popękanych naczynek (pamiątek po wakacyjnym opalaniu- bo zawsze zapominam o kremie z filtrem). A do tego jakby jakiś smutek na twarzy- lekko opadające kąciki ust. Wszyscy wiecznie myślą, że jestem smutna, albo zmęczona....

Czy to oby na pewno ja? Nie! To nie mogę być ja! Nie godzę się na taki wygląd!
Przecież w sercu i duszy wciąż czuję się młoda, wciąż chce być atrakcyjna i spełniona, a spojrzenia obcej płci na ulicy nie są mi nadal obojętne. Chcę, żeby mąż patrzył na mnie z tym samym błyskiem w oku, co kiedyś. I mimo, że mówi mi "dla mnie wciąż jesteś piękna i młoda, nie chcę, żebyś nic w sobie zmieniała...", to ja i tak wiem, że chce mnie tym pocieszyć, bo przecież na pewno widzi na mojej twarzy upływ czasu.

Myślę sobie, że mężczyźni jednak mają znacznie lepiej- u nich nadwaga, czy zmarszczki nie "kłują" tak w oczy, a nawet można powiedzieć, że drobne linie i rysy na męskiej twarzy są czymś pożądanym- co wpływa na ich atrakcyjność. Niestety, nie oszukujmy się- upływ czasu dla kobiet nie jest tak łaskawy, jak dla płci przeciwnej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz